reklama
reklama

Wisła Płock jest w dołku. Pora odpowiedzieć sobie na kilka ważnych pytań [KOMENTARZ]

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: Tomasz Miecznik

Wisła Płock jest w dołku. Pora odpowiedzieć sobie na kilka ważnych pytań [KOMENTARZ] - Zdjęcie główne

foto Tomasz Miecznik

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Sport Mecz ze Stalą Rzeszów może nie był w wykonaniu Wisły Płock aż tak tragiczny, bo gdyby napastnicy wykorzystali swoje sytuacje, to Wisła pewnie dowiozłaby zwycięstwo. Pytania jednak pozostają, choćby takie, czy myślący o grze w barażach o Ekstraklasę Nafciarze powinni tak zagrać na własnym boisku ze Stalą Rzeszów i czy ktokolwiek w ogóle panuje nad tym, co się dzieje w klubie?
reklama

Wisła Płock wyszła na mecz ze Stalą Rzeszów z dość jasnym założeniem, a przynajmniej tak to można odczytać oglądając spotkanie: dostarczamy piłkę w boczny sektor boiska i szukamy głowy Łukasza Sekulskiego. I zgoda, to mogło zadziałać, bo w rozrachunku blisko 100 minut meczu sytuacji było naprawdę dużo. Dziwi mnie jednak wyjściowy skład - skoro skłaniamy się ku takiej grze, to nie lepiej od razu wystawić 2 napastników (przy czym uważam, że Jesper Westermark jest w innych aspektach słabszy, ale głową od Sekula gra lepiej) by to zadziałało? Po zmianie stron do takiej korekty doszło i okazało się, że piłka częściej spada na głowę zawodnika w niebieskiej, a nie białej koszulce. Inna sprawa, że futbolówka nie była kierowana do siatki, a powinna przynajmniej 3 razy. 

Dziwi mnie jeszcze zachowanie taktyczne. Rozumiem, musimy przebijać się przez zasieki gości, a w takiej sytuacji środkowi obrońcy muszą brać udział w rozegraniu piłki, ale doświadczony zespół nie może sobie pozwolić na to, żeby po jednym przejęciu piłki napastnik rywali miał przed sobą tylko jednego obrońcę i ścigał się z nim przez pół boiska. Stal przyjechała na Łukasiewicza 34 powalczyć o punkt, w dodatku przez pół godziny grała w osłabieniu. Na Podkarpacie pojechały 3 oczka, a Wisła obudziła się na ogromnym kacu. 

Nietrafiony wywiad

Przyznam, że nie wiem czy ktoś trzyma za lejce w tym zespole. Z ogromnym zdumieniem przeczytałem wywiad Dariusza Żurawia dla serwisu Goal.pl, w którym padają przedziwne stwierdzenia. 

- Nie mamy takiej jakości piłkarskiej, aby wygrać, chociażby takie spotkanie, jak ostatnio z Polonią Warszawa (2:2). Dominowaliśmy w tym meczu przez 20-25 minut. Później mieliśmy jednak moment, gdy straciliśmy jedną bramkę, potem drugą i trzeba było gonić wynik. Sytuacji mamy sporo, ale klasowy zespół nie wypuszcza takich spotkań z rąk. My takim jeszcze nie jesteśmy - czytamy na Goal.pl.

W Warszawie grali: Krzysztof Kamiński, Kristian Vallo, Fabian Hiszpański, Mateusz Szwoch, Łukasz Sekulski czy Adam Chrzanowski. Okej, nie są to żadne gwiazdy, zgoda. Choć np. Łukasz Sekulski jest dziś najlepszym strzelcem w Fortuna I Lidze (nie widzę sensu wytykania mu faktu strzelania karnych, tak to już jest, że najlepsi strzelcy podchodzą do jedenastek), a wymienieni zawodnicy przed chwilą grali na poziomie Ekstraklasy i pewnie niektórzy gdyby chcieli albo inaczej ułożyła się ich sprawa ze zdrowiem, to by w niej grali. Skończyło się spadkiem, ale wszyscy widzieliśmy, że w piłkę grać potrafią. I ja rozumiem, że to co było rok temu nie ma dziś znaczenia, że świat się nie zatrzymał, a Wisła płynie, ale po coś chyba są te treningi, odprawy przed meczem, po meczu. 

- Nie jesteśmy klubem, mogącym pozwolić sobie na zakontraktowanie trzech-czterech jakościowych zawodników, którzy wpłyną na postawę zespołu. To jeszcze nie jest ten moment. Być może będzie to możliwe latem. Jasne jest, że drużyna potrzebuje jakościowego zastrzyku, aby realnie powalczyć o Ekstraklasę w kolejnym sezonie lub w przypadku wywalczenia go w tej kampanii, nie bać się tego, aby po roku z niej spaść - to kolejne zdanie z tego wywiadu.

Zaryzykuję stwierdzenie, że tym zdaniem Dariusz Żuraw stracił szatnię. Zawodnicy czytają takie rzeczy, oglądają konferencje prasowe, słuchają i analizują co mówi o ich szef i czy jeszcze ma kontakt z bazą czy już nie. A szef właśnie powiedział, że w zespole brakuje jakości oraz że poradzimy sobie bez najlepszego strzelca i kapitana zespołu. Tam musiało zawrzeć. 

Dziwią mnie też utarczki z MOSiR-em w kwestii boisk treningowych, bo przez blisko dekadę takich problemów nie było. To nie tak, że poprzedni trenerzy nie widzieli jak jest. Po prostu pracowali z tym, co mają. Poza tym nie chce mi się wierzyć, że pozostałe kluby w I lidze mają po 2 boiska z naturalną nawierzchnią. I ja rozumiem, że trener chciałby mieć komfort w tej kwestii,  i jestem za tym, żeby to była normalność i zbędne były dyskusje o tym. Niestety, ale taka to już liga, że mało gdzie ten komfort jest. Nie czuję się za to komfortowo z tym, że ktoś robi sobie z tego alibi. 

Spójrzmy na to liczbami, bo one nie kłamią: Wisła w grudniu 2023 roku traciła do liderującej Arki Gdynia 5 punktów, a Nafciarze mieli do rozegrania zaległy mecz z Resovią Rzeszów. Zaległy mecz czekał także Motor Lublin i GKS Tychy, więc ta strata w najgorszym wariancie mogła wzrosnąć do 7 punktów. Dziś Wisła traci do liderującej Lechii Gdańsk 12 punktów. 

Baraże się oddalają 

Nafciarze rozegrali w 2024 roku 7 meczów - 2 wygrali, 3 zremisowali, 2 przegrali. Wisła punktuje w tym roku ze średnią 1,29 punktu na mecz. Z taką średnią na przestrzeni sezonu zajmuje się 10. miejsce. Wisła jeszcze utrzymuje się na 8. lokacie, ale o 6. miejsce, które daje prawo gry w barażu, coraz trudniej. To co prawda tylko 3 punkty, ale gdzie tych punktów szukać, skoro za chwilę mecze z Wisłą Kraków, GKS-em Tychy, Arką Gdynia czy Miedzią Legnica? To nie tak, że wieszczę same porażki, ale też niespecjalnie wierzę, delikatnie mówiąc, w zdobycie 9 czy 10 punktów i skuteczną pogoń. Nie, jeśli nie zaczniemy mądrzej bronić, a jedynym naszym pomysłem na atak będzie znalezienie głowy napastnika. Wisła Płock jeszcze nie zagrała w 2024 roku przekonującego meczu, w którym pewnie odprawiłaby przyjezdny (bo o przekonującym zwycięstwie na wyjeździe póki co nie ma co marzyć) zespół, a trenerowi gości pozostałoby powiedzieć: nie mieliśmy dziś argumentów w starciu z Wisłą. Twierdza Płock już twierdzą nie jest (choć gdyby o awansie decydowały tylko mecze u siebie, to Wisła by pewnie awansowała), wygrywają tu Znicz Pruszków i Stal Rzeszów, a Górnika Łęczna pokonaliśmy dzięki insynktowi Marcina Biernata (a przypominam, że wtedy też Nafciarze grali w końcówce w przewadze).  

Brak baraży będzie porażką. Bo zgoda, po turbulencjach z lata (o dziwo udało się ten okres przejść w miarę bez szwanku) trudno oczekiwać wygrania ligi, ale już niezajęcie choćby 6. miejsca będzie dużym rozczarowaniem. Zimą były transfery, był obóz, był czas, zawodnicy wrócili do zdrowia. Coś jednak nie gra i pora odpowiedzieć sobie co to jest i czy my jeszcze gramy o awans? 

reklama
reklama
Artykuł pochodzi z portalu portalplock.pl. Kliknij tutaj, aby tam przejść.
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama